8ee1622798ac660e50827ba8cec8c7ef XL

Piórem i pędzlem malowane… – Sławomir i Bartłomiej Walesiewicz

Dwaj mieszkańcy naszej gminy, pochodzący z Opatkowic Sławomir i Bartłomiej Walesiewicz – ojciec i syn, tworzą niesamowite dzieła. Starszy członek rodziny pisze wiersze, tworzy poezję: refleksyjną, pełną ciekawych przemyśleń, spostrzeżeń. Młodszy wiekiem ma niezwykły talent władania pędzlem, tworzy przepiękne obrazy religijne, ikony, a poziomem artystycznym ani na krok nie odstępuje od ojca – rzec można śmiało, że „uczeń przewyższa mistrza”. Z resztą oceńcie Państwo sami. Przedstawiamy Wam twórczość naszych jakże uzdolnionych mieszkańców.

 

Wiersze Sławomira Walesiewicza:

 

Moc kochania

Nie zniszczy nas

Ni obmowa przyjaciół

Ni krzyk egoistycznego płaczu

Nie zniszczy nas

Ni modliszka żrąca, figlarna

Ni obłuda, pokusa marna

Nie zniszczy nas

Ni chłodny dzień

Ni dwulicowa twarz

Nie zniszczy nas

Ni posag spalonych marzeń

Ni bieg przeciwnych zdarzeń

Nie zniszczy nas

I palce liczę na trzęsącej się dłoni

I bije serce

I serce dzwoni

I nie uciekniesz z myśli mej

I nikt Cię z niej nie wygoni

 

Porada dla Cierpiących

By uwolnić sumienie

I zapomnieć o grzechu

By nie tonąć

I zadręczać się

Trzeba znaleźć wolność

Ceniąc sobie prawdę

Jak spragniony

Ceni sobie krople wody

 

Z sensem

Chciałbym być naczyniem

Kubkiem do picia

Bez dna

być pełnym,

potrzebnym

Jak dobro dla zła

 

Nostalgia Ja i Ty

Gdy puste w sercu są aleje

Gdy wiatr się śmieje

Gdy wiatr szaleje

Ty przykryj mnie sobą

Ty przytul mnie mocno

I nie puszczaj, nie

Gdy moja jest wina

Gdy wszystko się przylepia

Gdy linę się przecina

Ty przykryj mnie sobą

Ty przytul mnie mocno

I nie puszczaj, nie

Gdy nie będzie iskier nocą

Gdy czary będą gardzić swą mocą

Gdy ujrzę śmierć i dłonie się spocą

Ty przykryj mnie sobą

Ty przytul mnie mocno

I nie puszczaj mnie, nie

 

Kosz

Już nie ma tak

Już przepadł szlak

Co w ciemności prowadzi

Co w sercu nie wadzi

Więc nie roń łez

W pachnący bez

By żalu nie rozbudzić

Miłości nie łudzić

Bo chory samotnie

Znika stokrotnie

O poranku dnia

O zmierzchu dnia

I nie ma sprawy

I nie ma obawy

I nie ma zgody

I nie ma pogody

I złości też nie ma

I godności też nie ma

I nie ma mocy

I nie ma pomocy

I nic nie urasta

I basta

Gdyż tylko śpiew

Tamuje gniew

Gdyż tylko Ty

Malujesz sny

Różą przystrojona

O wieczności niespełniona

 

Do Waldka

Dzięki Ci Waldek

Za wyciągniętą rękę

Za rozmowy pokątne, nieszemrane

Za kawy, książki

Za papierosy żebrane

Dzięki

Za to wszystko wśród obłędu

Za pogodę gdy trzeba

Za jaja w deszczu

Gdy brakowało nieba

Dzięki

Za myśli, dumania

Za spacery na wietrze

Za wspólne śniadania

Dzięki i przepraszam

Za dystans do Ciebie

Za niedotrzymane słowo

Za niedowiarstwo

Za dwulicowość

Przepraszam, przepraszam

Niech niesie się echo

Że telefon nie zadzwonił

Że  nie otworzyłem serca swego

Że nie powiedziałem Ci nic złotego

Niech niesie się echo

Tysiącem słowa przepraszam

Za śmierć która przyszła

A mnie Tam przy Tobie nie było

O świecie paskudny

Świecie nędzy

O jednego dziś mniej

Jakaż to strata

Dla tych co kochają kwiaty

Co łzawią i wąchają

Co wąchają i łzawią

Jakaż to strata